Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem uzależniona od słodkości. Kiedyś wydawało mi się, że tylko czekolada robi na mnie wrażenie, ale poddałam się pewnemu “testowi”, który polegał na zjedzeniu tylu kawałków czekolady z minimum 70% kakao, ile się tylko da. Okazało się, że przyswojenie kilku jest nieporównywalnie trudniejsze, niż wchłonięcie całej Milki w pół godziny. A wniosek taki, że to nie do czekolady, a do cukru wracam z taką ochotą. Moje eksperymenty ze zdrowymi cukrami trwają. Skutkiem ubocznym, nieco mnie zaskakującym, jest 10 kilogramów mniej mnie od początku 2012 roku. Jedna z najlepszych opcji niskokalorycznych słodzików, którą w tym czasie odkryłam, to stewia.
Stewia to roślina pochodząca z Paragwaju. Niepozorny krzaczek osiąga około 60-70 cm wysokości. Najwięcej słodkiej esencji skupia się w jego liściach. Po przeprowadzonych badaniach została dopuszczona do spożycia w Unii Europejskiej, Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach. W klimacie Polski najlepiej sadzić ją w połowie maja, a zbierać w połowie września lub nawet na początku października. Wraz ze skracającym się dniem następuje kwitnienie i w stewii spada poziom substancji odpowiedzialnych za jej słodki smak. Dlatego jeśli tylko zobaczymy na niej pierwsze białe kwiatki, powinniśmy ścinać liście.
Za słodki smak stewii odpowiedzialne są tak zwane glikozydy stewiolowe, które nie są trawione przez człowieka, a przez to dostarczają 0 kalorii, będąc jednocześnie 250-450 razy słodsze od cukru (sacharozy). Stewia rozpuszcza się w wodzie i alkoholach, nie zmienia swych właściwości pod wpływem ciepła, a więc można stosować ją prawie do wszystkiego. Tak słodka, a nie powoduje próchnicy, nie odżywia Candidi, obniża ciśnienie krwi i zwiększa tolerancję glukozy.
W polskim przemyśle spożywczym stewia prawnie może być dodawana do określonych produktów (tu lista), określana jest symbolem E960. Jeśli chodzi o sam słodzik, możemy kupić ją w formie: suszonych liści – całych lub mielonych, proszku, pastylek lub esencji. Liście zachowują najwięcej charakteru smaku rośliny – oprócz słodkości, również lekki ziołowy posmak; inne produkty są przetwarzane chemicznie, czasami z niepożądanymi dodatkami, ale komfort smaku jest zupełnie inny, bo zbliża się do cukru, który znamy i jest zdecydowanie bardziej skondensowany, a przez to wydajniejszy. Susz przez to najtańszy – za mielone 25 g zapłacimy już około 4 zł, koszt pastylek to powyżej 20 zł za opakowanie 250 sztuk, a 100 ml esencji ma cenę wahający się w okolicach 50 zł.
Mnie smak suszonych liści stewii zupełnie nie przeszkadza, no i ważne jest dla mnie naturalny charakter. Poniżej prosty przepis i niekaloryczne rozwiązanie na znany wszystkim napój, jakim jest lemoniada.
Lemoniada ze stewią
- 800 ml wody filtrowanej
- 1 cytryna (lub limonka, albo jedno i drugie)
- 4 listki suszonej stewii
Zalewamy w dzbanku 4 listki stewii. Odstawiamy na około pół godziny – dość powoli chłodna woda nabiera słodkiego aromatu. Potem dodajemy cytrynę. Szklanki wypełniamy lodem i rozlewamy lemoniadę.
Smacznego!
Agniecha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz