czwartek, 29 października 2015

Portugalskie wakacje, czyli jak nie zapomnieć i następnym razem lepiej się przygotować

Minął już miesiąc od mojej wyprawy do Portugalii. W międzyczasie zdążyłam być jeszcze w Londynie, a potem wiele obowiązków usilnie starało się, abym zapomniała o cudownym słońcu, o przejrzystej architekturze, pełnych smaku owocach morza i winie oraz spokoju Portugalii. Na szczęście automat codzienności jest niczym wobec siły przygody! W pierwsze jesienne wieczory oglądam zdjęcia i mam kilka myśli o przyszłych wyprawach na zachodni kraniec Europy - może przydadzą się i Wam. 
Czyli 5 rzeczy, których nie powinieneś robić w Portugalii:

  • Daruj sobie spędzanie wakacji na ciągłej spinie. Rozejrzyj się dookoła i bierz przykład z Portugalczyków, oni nawet podczas codziennych obowiązków zdają się być bardziej zrelaksowani, niż Ty – Polaku na swoim urlopie. Daj się ponieść rzeczom, które się dzieją, zapomnij na ten czas słowo „muszę”, patrz w słońce i rób teraz to, co nie ma sensu.



  • Nie przesadzaj z espresso. Choć portugalskie espresso jest niepowtarzalne i nie napijemy się go nigdzie indziej, nawet ono, w większych ilościach, nie wychodzi na zdrowie.




  • Nie jedz francesinhy. To danie rodem z Porto składa się z szynki, kiełbasy, mortadeli, wieprzowiny, sadzonego jajka. Całość zamknięta między dwie kromki chleba tostowego przykryta jest żółtym serem i zapieczona w piecu, potem zalana sosem pomidorowo-piwnym. Wszystkie te składniki same w sobie są raczej obrzydliwe, wyobraźcie sobie zatem zwielokrotnione wrażenia wynikające z ich połączenia. Francesinha - tobie mówimy nie! 

  • Jeśli jesteś świeżo upieczonym kierowcą lub brak Ci umiejętności i pewności za kierownicą – odpuść sobie prowadzenie samochodu w Portugalii. Nie ma znaczenia, czy są to duże miasta, wsie, czy góry – poziom trudności sięga tu zenitu. Kręte, wąskie ulice o zróżnicowanych poziomach potrafią zaskakiwać. 


 
na zdjęciu po prawej kierowca wyjechał na wstecznym z ulicy, która jest na przeciwko 



  • Albufeira, to takie portugalskie Mielno do potęgi o kilku zerach. Jeśli kiedykolwiek wyobrażałeś sobie zepsuty Babilon - myślę, że akcja wydarzeń opowiadających o upadku człowieka mogłaby dziać się właśnie w tym mieście. Tutaj po zmroku, nawet poza sezonem turystycznym, główne ulice były potwornie głośne. W każdej knajpie totalnie inny świat - uczestnicy i organizatorzy imprez od disco plastik po heavy metal zdawali się brać udział w jednym konkursie: głośniej, bardziej nietrzeźwo, bardziej ordynarnie. Miałam wrażenie, że oglądam jakiś film – z małą różnicą - przed ekranem czuję się dużo bezpieczniej, niż kiedy kolejni witający mnie ludzie szarpią za rękę i "zapraszają" bym weszła do ich lokalu. Albufeirę ominę szerokim łukiem. (Zdjęć z tego strasznego miejsca nie posiadam.)
Niedaleko Albufeiry jest natomiast najpiękniejsze (według mnie) miasteczko Portugalii - Burgau - ale o nim następnym razem...