Spotkałyśmy się (bo jechałam z Warszawy) z wrocławianką bloggerką – Agatą z Kuchni w Formie w wieczór poprzedzający naszą kulinarną objazdówkę na rzeszowskim Rynku. I już pierwsze zaskoczenie – zniknęły szpecące to miejsce parasole i ukazała się piękna panorama dziewiętnastowiecznych kamienic. Ale co najważniejsze pojawiło się mnóstwo nowych gastronomicznych miejsc. Nasz program był obficie zaplanowany, więc jedyną opcją było zjedzenie kolacji w Rzeszowie w wieczór poprzedzający naszą objazdówkę. Wybrałyśmy Restaurację Radość (Rynek 24) – miejsce, które opiera swoją kuchnie o polskie składniki, kreatywnie je łączy, używa tradycyjnych i nowoczesnych metod obróbki i podaje dania w zachęcających formach. Spodobał mi się również tutejszy wystrój wnętrza – sielanka, ludyczność, ale w gustownym, nowoczesnym wydaniu.
grunt to dobry start, czyli obowiązkowa wizyta w Kawie Rzeszowskiej
W naszą kulinarną przygodę weszliśmy łagodnie, a zaczęliśmy ją w przemyskich Cudach Wiankach. Jak na miejsce, w którym zaraz spróbujemy kuchni regionalnej, jest zadziwiająco jasno, lekko i przestronnie. Bo tak jak wystrój, również sytuacja w kuchni jest tutaj nieoczywista – prowadzą je dwie kobiety, które nie mają wykształcenia gastronomicznego, a z pasji i oddania dla sztuki kulinarnej rozpoczęły gotowanie w tym miejscu. Sprawa to dobrze znana w dzisiejszej gastronomii. Dlatego w całym tym anturażu – przyjemnym dla oka, ale jakby skądś znajomym i z historią w tle – tak przecież popularną ostatnimi czasy, czuję się jak „u siebie w domu”. Próbujemy tutaj menu degustacyjnego – siedmiu dań, z których większość trafia w moje gusta, a w smakowej pamięci zapada szczególnie cudny żurek.
deser: ciastko czekoladowe i kubek zimnego mleka
Sielankowa atmosfera Cudów Wianków powoduje, że zapominamy o czasie, za oknem zapada zmrok, a my mamy już pierwszą obsuwę w naszym harmonogramie wycieczki, dlatego zaraz po opuszczeniu tego miejsca, bez możliwości rozejrzenia się po tym magicznym mieście (trzeba będzie tu wrócić!), udajemy się od razu do Zamku Dubiecko.
Niestety jest już ciemno i wspaniały – tak się przynajmniej domyślam – 11-hektarowy park z egzotycznymi drzewami i szeroki horyzont z panoramą na okolicę, mogę sobie tylko wyobrażać. Zasiadamy zatem do stołu, na którym tutejszy szef Kuchni Janusz Pyra serwuje specjały kuchni dworskiej – klasyczne mięsa, do których obróbki używa też nowoczesnych technik i nie boi podawać się ich w odświeżonych formach i w nieoczywistych połączeniach. Jest mięsnie, a więc dla mnie dość ciężko, na szczęście w trakcie kolacji udajemy się na zwiedzanie zamku – sala balowa, prywatne pokoje... Zaprzyjaźniam się z gadającą papugą, która podobno lubi blondynki, a kiedy od niej odchodzę, mówi: „Chodź tu!”. W związku z tym miejscem w mojej pamięci najbardziej zapisuje się długa historia zamku, żyjący tu ród Krasickich, z najbardziej znanym – Ignacym, powstanie kolędy „Bóg się rodzi!”, czy bohater, a właściwie antybohater, Stanisław Stadnicki, potem już upadek świetności tego miejsca oraz zmagania i ciężka praca właściciela, z którym mieliśmy przyjemność zasiąść do stołu i zwiedzać Zamek.
gęsie pipki
kaczka sous-vide, strudel ziemniaczany, mus selerowy, karmelizowane wiśnie i jabłka, biała czekolada
pan Karol Wal - właściciel winnicy, restauracji i kurortu Winnica Maria Anna
Ten jakże obfity dzień może pomóc Wam w planowaniu swojej wyprawy w podkarpackie i najlepiej zróbcie to wolniej niż my i delektujcie się każdą chwilą w tej urokliwej krainie. W najbliższych dniach kolejne miejscówki ze Szlaku Kulinarnego Podkarpackie Smaki, które być może jeszcze bardziej przypadną Wam do gustu. W kontakcie!